Od konferencji minęło już kilka dni, ale branża wciąż wspomina panele i dyskusje z Bristolu. Duże zainteresowanie wzbudziło kończące wydarzenie wystąpienie szefa Panattoni Europe. Robert Dobrzycki w ekspresowym tempie odpowiadał na pytania dotyczące zarówno biznesu i branży, jak i życia prywatnego.
Pierwsze pytanie dotyczyło 15-lecia firmy i planów związanych z jubileuszem. Szef Panattoniego zdradził tylko, że we wrześniu odbędzie się uroczysta gala. Zapytany o idealnego pracownika, odpowiedział, że powinien być samodzielny, przedsiębiorczy i otwarty. Zapowiedział też kolejne eko rozwiązania w swoich parkach, a to, co podziwia u swojej konkurencji, to fakt, że prowadząc biznes inaczej niż Panattoni, potrafią osiągać sukcesy (w tym miejscu zaśmiał się zarówno Robert Dobrzycki, jak i cała publiczność). Na pytanie, czy woli psy czy koty, odpowiedział, że zdecydowanie psy, bo woli jednak kogoś, kogo jest w stanie zrozumieć. Ceni też sobie u tych zwierząt lojalność. Jeśli chodzi o wartości, które chciałby przekazać dzieciom, to najważniejsze są według niego szacunek i pokora. Ta druga to, jego zdaniem, też najistotniejsza cecha w biznesie. Ulubionym brandem Roberta Dobrzyckiego jest… Panattoni, największej ryby, którą złowił, nie zważył, a firma gotowa jest na każdy e-commerce, również ten z Chin. Najbardziej podczas negocjacji stresuje go to, że może przegrać transakcję, a niespełnione ambicje na polskim rynku, to marzenie, by zmieniła się percepcja naszego kraju na Zachodzie, by Polska była stawiana na równi z innymi rynkami. Kolejne pytanie dotyczyło planów wejścia na rynek azjatycki. Szef Panattoni odpowiedział, że będzie go podbijał po podboju europejskiego. W dzieciństwie chciał zostać piłkarzem. Prawdopodobnie to z tego powodu do dziś sport pomaga mu się odstresować. Najlepiej wypoczywa nad wodą, a źródłem energii są jego dzieci. Ulubionym filmem jest „Wall Street”, a ostatnio przeczytał i bardzo poleca książkę „Snowball”. Zapytany o to, czy jego zdaniem udogodnienia dla pracowników nie odciągają od pracy, odpowiedział, że zdecydowanie nie, bo raczej pomagają w pracy. Zdecydowanie jest za koncepcją work life balance. Elektryczne samochody ciężarowe to jego zdaniem przyszłość, a gdyby miał wolne 100 mln euro, to zainwestowałby je w rynek magazynowy i city logistic. Na emeryturze planuje zająć się inwestowaniem w nieruchomości komercyjne, a największa głupota, jaką sobie kupił, stoi w jego garażu. Najlepszym prezentem świątecznym jest według Roberta Dobrzyckiego zdrowie, a największym wyzwaniem w prowadzeniu biznesu – on sam. Pracę z Amazonem podsumowuje jednym zdaniem: „Olbrzymie wyzwanie, ale i ogromna satysfakcja”. Kolejne rynki, na które wejdzie Panattoni, to lada moment Holandia (podczas konferencji zapowiadał, że za cztery dni), a w lutym Hiszpania. Potem planują Francję i Włochy. Mimo rozwoju biznesu na całą Europę (a w planach również dalej), szef Panattoniego nie zamierza nigdy wyprowadzić się z Polski. Każdy rynek uważa za ciekawy, ale jego zdaniem polski jest najbardziej wyjątkowy. Zapytany o współpracę z bratem, odpowiedział, że jemu pracuje się dobrze, ale zdaje sobie sprawę, że dla jego brata to duże wyzwanie. Panattoni wspiera akcje związane ze sportem, piłką nożną. Na pytanie o sztukę, Robert Dobrzycki odpowiada, że nie wyklucza zaangażowania, ale bez bliżej sprecyzowanych planów. Za ulubiony projekt uważa drugą inwestycję Panattoniego. Był to obiekt dla H&M o wielkości 50 tys. mkw., powiększony potem do 85 tys. Na koniec padło pytanie, czy lubi wystąpienia publiczne. Z uśmiechem zakończył swój udział w konferencji, mówiąc krótko: „Muszę!”.